Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Wymagający(a) pacjent(ka).

- Dzień dobry, słucham panią.  - "EE, ja się chyba z panią nie dogadaam." Starsza pani patrzy na mnie podejrzliwie z kwaśną miną. - To może pani spróbuje jednak, zobaczymy może damy radę . - "Proszę głośniej, bo ja nie słyszę." Odpowiada pacjentka, na dowód tego przekręca głowę. -  Niech pani powie o co chodzi! - powtarzam głośniej. - "Głośniej, głośniej bo nie słyszę!" Wyraźnie poirytowana pacjentka podaje recepty na ladę, z niechęcią ale widzi, że nie ma wyjścia, bo stoję tylko ja i kolejna pacjentka za nią a znikąd pomocy innych, "swoich" ulubionych aptekarek. Jeszcze za cicho, nawet jak będę krzyczała będzie za cicho... - mówię do siebie półgłosem, pod nosem odbierając recepty. Uwaga, to pacjent w stylu "wymagający". Taki, co to zawsze ma racje, wie co mu się należy, pamięć ma słonia, zna swoje prawa a obowiązki innych. No cóż i tak się nie dam. :) 5 dużych recept dla pani Eugenii - tak miała na imię. Ale nie omieszkała mi

Wzdęcia, gazy, wiatry.

Brzuch jak balonik z którego od czasu do czasu uchodzi powietrze, raz po cichutku (cichacze), raz jak grzmot z jasnego nieba. Co nie macie tak? :) Wiem, że to wstydliwy temat ale jak widzę, chociażby po aptecznych pacjentach z takowymi dolegliwościami - powszechny. Prawda jest taka, że każdy ma gazy, czy wzdęcia - od niemowlaczka, który nie jest świadomy - po dorosłego człowieka, który często ma z tym problem.  Wytwarzamy gazy średnio 0,5 litra na dobę, ich przyczyna to niestrawność oraz spożycie pokarmów z nierozkładalnymi węglowodanami. Wzdęciom sprzyjają: zaparcia, małą ilość błonnika, choroby przewodu pokarmowego napoje gazowane, szybkie jedzenie, nieprawidłowa dieta, rośliny strączkowe tj.: groch, fasola, bób, kalafior, brokuły, kukurydza, cebula , czosnek , kapusta, brukselka, owoce. Gazy jelitowe są bezwonne, dopiero fermentacja pokarmów i ulatniający się z nich siarkowodór i siarka dają nieprzyjemne zapachy. Wszystko zależy od tego co jemy

Gdy włosy lecą z głowy.

To znaczy, że czegoś im brakuje. Codziennie tracimy 70 do 100 włosów i to jest norma. Powodem wypadania włosa jest jego cykl rozwoju. Od momentu uszkodzenia cebulki włosowej do wypadnięcia włosa mija czasem kilka miesięcy. Jeśli wypada ich zdecydowanie więcej i w krótszym czasie można mówić o większym problemie, może to być już pierwszy etap łysienia. Łysienie ma kilka przyczyn: stres, zła dieta, ciąża, zmiany hormonalne, przemęczenie. U mężczyzn utrata włosów wiąże się z zaburzeniami hormonalnymi głównie testosteronu ale też genetycznie zaprogramowanego skracania życia cebulki włosowej. Włosy wypadają też przy cukrzycy, grzybicy, toczniu, chorobach zakaźnych i ostrej infekcji. Także w wyniku chorób tarczycy, i tak przy nadczynności są cienkie, jedwabiste i lśniące a przy niedoczynności łamliwe i suche. Najczęściej łysienie jest androgenowe i to zarówno u mężczyzn jak i kobiet. To nadmierna wrażliwość mieszków włosowych na działanie androgenów (męskich hormonów płciowych wys

Depresja, smutek czy?

Coraz smutniejsi jesteśmy. Coraz więcej leków na uspokojenie kupujemy, ewentualnie na poprawę nastroju. Zdarza się częściej kupować - głównie panom (dla kobiet jest mniej) leki na poprawę libido. A paniom coś na to, żeby mi się chciało chcieć. Co się dzieje? Zmartwienia, problemy w pracy, z pracą, ze związkiem, z mężem, z żoną, z dziećmi. Brak pieniędzy lub może ich nadmiar, bo przytyliśmy, bo, bo, bo.  Mało się Polacy cieszą, oj mało. Mało się uśmiechają. I nawet nie można zwalać już na zimno w zimie... Dręczymy innych swoimi smutami, problemami, marudzimy, zanudzamy. O tym w czym nam się nie udało, nie powiodło, kto nas zostawił, jaki był wredny, niedobry, jaki wstrętny jest szef, jak ogólnie w kraju źle. Rzadko się chwalimy swoimi osiągnięciami, sukcesami a jeśli już, to nieśmiało wręcz z machnięciem ręki. Żeby nie zapeszyć. Mam ochotę krzyknąć: człowieku, to rób coś z tym do jasnej ciasnej (cholery)! Nie bądź czarnowidzem! Uprawiaj seks, bądź aktywny. Otac

Wyjazd aptekarki.

Mała, a ty co taka zamyślona. Rozmawiać ze mną nie chcesz. Pan Adam się podpytuję wypisując KP (dowód wpłaty). Wiadomo przecież, że nie może w milczeniu tego zrobić... - Się tak zastanawiam nad zmianą pracy. - Ale nie mów? Chcesz zmienić aptekę? Stara się czepia czy co? Ona groźna jest to fakt, ja do niej nawet nie za bardzo zagaduję bo mnie ostatnio opieprzyła, żebym się swoimi sprawami zajął, bo śmiałem palnąć, że "coś pani nie w humorze a tu taki piękny dzień" . I mało tego! Jak raz się pomyliłem przy wypisywaniu daty z KP, to naskarżyła do mojej kierowniczki, że podrywam jej pracownicę i że się amorami zajmuje zamiast się skupić! Obciachu mi narobiła i tyle. - Hahahaa - nie wytrzymałam. - Fakt moja szefowa jest bezpośrednia. No i ma pan nauczkę. - Ty się nie śmiej, tylko gadaj co z tą pracą i mi nie mów, że wyjeżdżasz czasem. - A czemu by nie? - No ale gdzie? Anglia? - Do Australii na przykład. - A to dalej nie mogłaś wymyśleć? - Jak już wyjeżdżać to na koniec ś

Deja vu (Deża wi), czyli polskie te że we...

Scena pierwsza Czas : 3 miesiące temu; Miejsce: macierzysta apteka na końcu miasta; Osoby występujące: pacjent X, aptekareczka.  Zapowiadał się miły poranek, ładne słoneczko, aptekareczka ochoczo stanęła za okienkiem i wyczekiwała...Nie, nieeee, nie księcia - pacjenta. Wchodzi, ciemna kurtka, marsowa mina, spuszczona głowa, burkliwy głos. - Poproszę krople do nosa Xylo - [pacjent] - Proszę bardzo: 5,9 (PLN) - [aptekareczka] - Co? Jesteście najdroższą apteką!!- [pacjent] - E tam, od razu najdroższą! Spróbowała załagodzić półżartem aptekareczka... - Jak tak mówie to tak jest, ja to wszędzie chodzę i się znam na cenach. [pacjent] - Yhm, to co nie dawać tych kropli? Zbita z tropu pyta. - Wezmę, niech stracę i tak jesteście najdrożsi! Wyszedł, a za nim spojrzenie aptekareczki. Scena druga Czas: dziś; Miejsce: apteka tymczasowa, na drugim końcu miasta; Osoby występujące: pacjent Y, aptekareczka.  Od rana duży ruch, pacjenci średnio z kilkoma receptami na

P jak prezycja

Nowy tydzień. Zaczęło się, fala (pacjentów) weszła. Nie wiem jak to się dzieje, że jest pusto a potem nagle wchodzi na raz kilka osób...Prawo fali? Ciekawe czy coś takiego istnieje. O jest prawo serii chyba. (Uwaga uruchomiły się moje myśli wewnętrzne ;)). Ja przy jednej ladzie - czyt.okienku, koleżanka przy drugiej. Na początku nieśmiało do mnie podchodzą, czuję się jak stażystka w nowej aptece, coś mi to przypomina... - "Ja do tej drugiej pani, bo ona wie o co chodzi..." słyszę tłumaczenia. Ale jak się robi kolejka nie ma wyjścia, biorą kogo popadnie. Bęc. Padło i na mnie. - Poproszę i tu pada nazwa leku S, którego nie ma ani pod literką S ani w podręcznych, ani na witrynkach. Czacha dymi, ecie pecie gdzie leżycie ?, w końcu pytam Gosi: "aa jak nie ma tu, to w magazynie na dole" - odpowiada. Lecę na dół do magazynu mijając 3 zakręty, 2 pary schodów i kolejne 2 zakręty, otwieram jedne drzwi - zonk, to kotłownia; drugie - jest magazyn właściwy! Rozglą

Pierogi.

Piątek - dzień pochmurny, wichura szaleje, szaro, buro. Nawet ludzi mało w aptece. Pora obiadowa, "ale bym zjadła dziś pierogi, takiego smaka mam na nie." Rozmarzyłam się głośno do koleżanki. Uwielbiam pierogi, sama robię bardzo rzadko, zresztą nie ma to jak pierogi doświadczonej, starej gospodyni! Mam nawet jedną zaprzyjaźnioną restauracyjkę, która robi pierogi jak u babci, czasem tam zamawiam na wynos, polane cebulką i boczusiem, mniam. Pamiętam takie zdarzenie parę lat temu. Przyszła pani Hela, starsza już pod osiemdziesiątkę, drobniutka, malutka ale dziarska pacjentka naszej apteki. Po zakupach miała się zabrać za pierogi. Jak to ja, musiałam coś zagadnąć w stylu, że "ja za pierogami przepadam, a najlepsze rzecz jasna robiła moja babcia Marysia. Kleiła tych pierogów ze trzysta, dla całej rodziny, wszyscy w piątek się wtedy u niej zjawiali. Myślę, że to był jej szatański plan, żebyśmy wpadali po te pierogi po całym dniu pracy i nauki. A jak się uwijała przy tym,

Gonitwa nie tylko myśli.

Nowe miejsce, nowi pacjenci, nowi współpracownicy. Inne ustawienia leków. Oprowadza mnie pani kierownik: - "Tu masz część leków alfabetycznie, ale tu są antybiotyki osobno, tu cukrzyca i hormony, tu psychotropy ale tu też druga część psychotropów, tu takie przeziębieniowe, a tu szufladki pod kasą - to podręczne." A w podręcznych - tych najczęściej kupowanych, ani ładu, ani składu...ani alfabetu! Tylko tak, to co pod ręką. Dla jasności, w każdej aptece pod ręką coś innego leży, to zależy od specyfiki pacjentów. Jaka specyfika tych tu oto pacjentów? - aj dont noł. Więęęęc muszę zapamiętać - przecież to proste :). A tu kilka, ba kilkanaście tysięcy leków... Obchód trwa: - "Tu maści, tu aerozole, tu inhalatory, aleeee inne inhalatory na drugim końcu. Tu ampułki antybiotykowe a w innej szafce inne injekcje. No! rozeznasz się, będziesz szukać a w razie co pytać." Uśmiecha się Joanna miło. YHM. - "Aha a tutaj to mamy takie luźne szafki z tymi lekami

Aptekarki z miłością do zwierząt.

Danuta (nasza nieoceniona pomoc apteczna) opowiada: -Ty wiesz, że moja Psotka* wypadła mi z balkonu? [ *Psotka to mała kocica, tak zwany zwykły dachowiec, którą rok temu przygarnęła] - I co znalazłaś ją? Żyje? - pytam . - "No, leżała ze złamaną nóżką na samym dole. Skulona bidulka . A ona taka sprytna, po dachu łaziła tyle razy i nic. Do weterynarza ją zawiozłam 40 km stąd, bo u nas powiedział, że się nie podejmie leczenia bo to za poważna sprawa. Wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy do specjalisty w stolicy wojewódzkiej. Ma zadzwonić. A na razie zrobił jej USG, rentgen, podał jakiś zastrzyk przeciwbólowy i ma zadzwonić jak skończy operację łapy. Ja nie wiem ile mnie to wyniesie. Powiedziałam mu, żeby mnie podliczył ulgowo, bo moja pensja marna...a kot nierasowy" Basia do mnie z przejęciem: "popatrz, a mówią, że kot zawsze spada na 4 łapy i ma 7 żyć niby!" - No ale wiesz, nie wiadomo ile razy ona tych "żyć" już wykorzystała. Kot przeżył, oper