- Dzień dobry, słucham panią.
- "EE, ja się chyba z panią nie dogadaam." Starsza pani patrzy na mnie podejrzliwie z kwaśną miną.
- To może pani spróbuje jednak, zobaczymy może damy radę.
- "Proszę głośniej, bo ja nie słyszę." Odpowiada pacjentka, na dowód tego przekręca głowę.
- Niech pani powie o co chodzi! - powtarzam głośniej.
- "Głośniej, głośniej bo nie słyszę!" Wyraźnie poirytowana pacjentka podaje recepty na ladę, z niechęcią ale widzi, że nie ma wyjścia, bo stoję tylko ja i kolejna pacjentka za nią a znikąd pomocy innych, "swoich" ulubionych aptekarek.
Jeszcze za cicho, nawet jak będę krzyczała będzie za cicho...- mówię do siebie półgłosem, pod nosem odbierając recepty. Uwaga, to pacjent w stylu "wymagający". Taki, co to zawsze ma racje, wie co mu się należy, pamięć ma słonia, zna swoje prawa a obowiązki innych. No cóż i tak się nie dam. :)
5 dużych recept dla pani Eugenii - tak miała na imię. Ale nie omieszkała mi powiedzieć, że jeszcze ma 3 recepty dla męża i dodaje od razu jednym tchem -"a do tego: Verdina w saszetkach, Acard, i taka czerwona rozgrzewająca maść tamte panie wiedziały", patrzy na mnie i mruży oczy jakby chciała zapytać "ciekawe czy pani wie?".
Uwijałam się sprawnie czując na sobie uważne spojrzenie mojej ostrej obserwatorki.
Dziwne było dla mnie tylko to, że jak pytałam o coś panią Eugenię - i to wcale nie tak głośno jak na początku sugerowała - to w mig mi odpowiadała...
Wszystko zapakowałam w dwie ogromne siaty, osobno dla niej i osobno dla męża, dodałam (bez podpowiedzi z jej strony!!) gazetkę dla stałych pacjentów (gratis), a w ostatnim starciu trafnie odgadłam maść (rozgrzewająca końska). Iiiii nagroda! - uśmiech pani Eugenii!
"Jes, jes, jes" - jak mawiał nasz były premier a obecnie mąż poetko/biznes/szoł/łomenki
Jezabell.
Podając leki pani Eugenii nie omieszkałam dodać na koniec: "I co? dogadałyśmy się prawda?"
- "No tak, tak. Aa, bo ja się bałam, że pani nowa i nie będzie wiedzieć o co mi się rozchodzi, bo ja tu jestem stałą pacjentką czy klientką jak zwał. Teraz mnie pani zapamięta." Dało się nawet słyszeć jakby łagodniejszy ton :).
- "To do zobaczenia."
aptekareczka
- "EE, ja się chyba z panią nie dogadaam." Starsza pani patrzy na mnie podejrzliwie z kwaśną miną.
- To może pani spróbuje jednak, zobaczymy może damy radę.
- "Proszę głośniej, bo ja nie słyszę." Odpowiada pacjentka, na dowód tego przekręca głowę.
- Niech pani powie o co chodzi! - powtarzam głośniej.
- "Głośniej, głośniej bo nie słyszę!" Wyraźnie poirytowana pacjentka podaje recepty na ladę, z niechęcią ale widzi, że nie ma wyjścia, bo stoję tylko ja i kolejna pacjentka za nią a znikąd pomocy innych, "swoich" ulubionych aptekarek.
Jeszcze za cicho, nawet jak będę krzyczała będzie za cicho...- mówię do siebie półgłosem, pod nosem odbierając recepty. Uwaga, to pacjent w stylu "wymagający". Taki, co to zawsze ma racje, wie co mu się należy, pamięć ma słonia, zna swoje prawa a obowiązki innych. No cóż i tak się nie dam. :)
5 dużych recept dla pani Eugenii - tak miała na imię. Ale nie omieszkała mi powiedzieć, że jeszcze ma 3 recepty dla męża i dodaje od razu jednym tchem -"a do tego: Verdina w saszetkach, Acard, i taka czerwona rozgrzewająca maść tamte panie wiedziały", patrzy na mnie i mruży oczy jakby chciała zapytać "ciekawe czy pani wie?".
Uwijałam się sprawnie czując na sobie uważne spojrzenie mojej ostrej obserwatorki.
Dziwne było dla mnie tylko to, że jak pytałam o coś panią Eugenię - i to wcale nie tak głośno jak na początku sugerowała - to w mig mi odpowiadała...
Wszystko zapakowałam w dwie ogromne siaty, osobno dla niej i osobno dla męża, dodałam (bez podpowiedzi z jej strony!!) gazetkę dla stałych pacjentów (gratis), a w ostatnim starciu trafnie odgadłam maść (rozgrzewająca końska). Iiiii nagroda! - uśmiech pani Eugenii!
"Jes, jes, jes" - jak mawiał nasz były premier a obecnie mąż poetko/biznes/szoł/łomenki
Jezabell.
Podając leki pani Eugenii nie omieszkałam dodać na koniec: "I co? dogadałyśmy się prawda?"
- "No tak, tak. Aa, bo ja się bałam, że pani nowa i nie będzie wiedzieć o co mi się rozchodzi, bo ja tu jestem stałą pacjentką czy klientką jak zwał. Teraz mnie pani zapamięta." Dało się nawet słyszeć jakby łagodniejszy ton :).
- "To do zobaczenia."
aptekareczka
Komentarze
Prześlij komentarz