Przychodzi pacjent, nowy, pierwszy raz gościa u nas widzę.
Wyraz twarzy wskazuje na mocne wzburzenie, wkurzenie, żeby nie powiedzieć
dosadniej…Nerwowe ruchy, groźne spojrzenie.
Rzuca receptę na ladę.
Biorę ją, czytam i już widzę, że brakuje mi jednego leku. Mówię
do siebie w myślach: „ocho, się zacznie”, a na głos:
-Wie pan, nie mam
jednego leku z tej recepty. Mogłabym zamówić na jutro jeśli pan poczeka –chyba,
że będzie pan szukał w innej aptece.
-Nie będę szukał- burknął
zniecierpliwiony. Już w trzech byłem i nie ma.
Nie mam czasu na łażenie. Mafia!! Co jest z tymi lekami??!!
-Widzi pan -tłumaczę
grzecznie- to jest nowość, jest to
pierwsza taka recepta na ten lek u nas, nie trzymamy go na stanie, ale jutro
dla pana będzie. Zapraszam. Tymczasem
wydam te leki, które mam. Proszę bardzo –podałam mu zapakowane leki -jutro pan zapłaci za wszystko, a jak
będzie pan odbierał, proszę podać tylko nazwisko.
-Nazwisko?! A pani
skąd mnie zna?!! Pyta podejrzliwie.
-Ja pana nie znam…
-To skąd pani wie jak
mam na nazwisko?!! Zmrużone oczka na skierowane na mnie, świdrują na
wskroś.
-Hmm, no przecież z
recepty można przeczytać…Uśmiecham się bezwiednie.
OMG nie mam pytań :D koleś rewelacja :D
OdpowiedzUsuń