Walizka na kółeczkach mojej wielkości. Zabrałam minimalną ilość rzeczy...z podstawowymi, czyli:
1.) 4 pary butów - na każdą pogodę, klapeczki, sandałki, balerinki i buciki na niepogodę,zabrakło miejsce na szpilki :),
2.) Suszarkę,
3.) Ręcznik plażowy duży, baardzo duży, 1 duży ręcznik kąpielowy i 1 mniejszy,
4.) 2 x bikini,
5.) Plecak,
6.) Aparat foto,
7.) Kurtkę, Gruby polar, Sweterek i drugi polar,
8.) Zero kurtek przeciwdeszczowych, bo jeśli jadę na urlop - to nie pada. Wierzcie lub nie... No dobra, padało - 3 dni na 3 tygodnie urlopu, to nieźle co?
9.) Śpiwór.
10.) Cała reszta innych bibelotów.
I teraz to wszystko człowieku wpakuj z sobą do pociągu...
Tę walizę kolibiącą się na 2 małych kółeczkach, wnieś ją po schodach na dworzec kolejowy, ciężka jak 100 diabłów, a na plecach przerzucony przez jedno ramię śpiwór, plecak i aparat (nie mały) na drugim ramieniu.
7 i pół godziny podróży pociągiem z jednego, południowego krańca kraju na drugi, północny kraniec.
Potem u celu, kolejka miejska, 1 przystanek i jeszcze do pokonania prawie 100 schodów z bujającą walizką. Ręce mam chyba tak z 5 cm. dłuższe od jej dźwigania po tych schodach. A ileż przy tym poezji pod nosem.
Musiałam dość ciekawie wyglądać, bo w drodze powrotnej, gdy już wsiadłam do kolejki miejskiej pokonując tę samą trasę ale w przeciwnym kierunku, Starsza Pani, usilnie, z ogromną troską chciała mi miejsca ustąpić. Poruszenie objęło niemal pół wagonu.
Ale co tam - warto było. Widok z pokoju na morze, słońce, świeże rybki od przystojnego rybaka.
Piękna ta nasza Polska
I jak to szło?... "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż nie dbać o bilet..."
Morza szum...
Mewy śmiech...
O fantastycznych właściwościach morza już niebawem
aptekareczka :)
1.) 4 pary butów - na każdą pogodę, klapeczki, sandałki, balerinki i buciki na niepogodę,zabrakło miejsce na szpilki :),
2.) Suszarkę,
3.) Ręcznik plażowy duży, baardzo duży, 1 duży ręcznik kąpielowy i 1 mniejszy,
4.) 2 x bikini,
5.) Plecak,
6.) Aparat foto,
7.) Kurtkę, Gruby polar, Sweterek i drugi polar,
8.) Zero kurtek przeciwdeszczowych, bo jeśli jadę na urlop - to nie pada. Wierzcie lub nie... No dobra, padało - 3 dni na 3 tygodnie urlopu, to nieźle co?
9.) Śpiwór.
10.) Cała reszta innych bibelotów.
I teraz to wszystko człowieku wpakuj z sobą do pociągu...
Tę walizę kolibiącą się na 2 małych kółeczkach, wnieś ją po schodach na dworzec kolejowy, ciężka jak 100 diabłów, a na plecach przerzucony przez jedno ramię śpiwór, plecak i aparat (nie mały) na drugim ramieniu.
7 i pół godziny podróży pociągiem z jednego, południowego krańca kraju na drugi, północny kraniec.
Potem u celu, kolejka miejska, 1 przystanek i jeszcze do pokonania prawie 100 schodów z bujającą walizką. Ręce mam chyba tak z 5 cm. dłuższe od jej dźwigania po tych schodach. A ileż przy tym poezji pod nosem.
Musiałam dość ciekawie wyglądać, bo w drodze powrotnej, gdy już wsiadłam do kolejki miejskiej pokonując tę samą trasę ale w przeciwnym kierunku, Starsza Pani, usilnie, z ogromną troską chciała mi miejsca ustąpić. Poruszenie objęło niemal pół wagonu.
Ale co tam - warto było. Widok z pokoju na morze, słońce, świeże rybki od przystojnego rybaka.
Piękna ta nasza Polska
I jak to szło?... "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż nie dbać o bilet..."
Morza szum...
Mewy śmiech...
O fantastycznych właściwościach morza już niebawem
aptekareczka :)
... ja też tam byłam i te flądry jadłam :))
OdpowiedzUsuń