Don Remigio wreszcie wyszedł ze szpitala. Miał zakrzepowe zapalenie żył.
-"2 razy dziennie zastrzyki do brzucha, i tony tabletek ja brał, ty wiesz? Ja już mam dość i 6 kilo schudl."
Zdawał mi relacje szczegółowo. Ma 83 lata, szczyci się poczuciem humoru i żywotnością. Elegancki, wyprostowany, ogolony. Koszula z krawatem w niedzielę obowiązkowa, spodnie eleganckie, buciki na glanc wypastowane. Wieku po Nim nie widać.
Żona Mu zmarła dawno ale ani myśli o innej kobiecie. Na moje pytania, czy Go kiedyś nie korciło jeszcze z jakąś panią się spotykać, odparł: "Mnie Marysia zakazała się z inną wiązać, ja się tego trzymam. Daj spokój, po co mi obce kobiety?"
Don Remigio ma swoje proste zasady i się ich trzyma. Chociaż kobietom się podobał bardzo. Niejedna próbowała Go poderwać.
Urodził się na Kresach i specyficznie wymawia takie "lwowskie Ł". Bardzo towarzyski, to w karty z kumplami zagra, to jakąś mini męsko-starszawą prywatkę u siebie urządzi. Z każdym zagada, pożartuje, bardzo lubi jazdę na rowerze, kiedyś grał w orkiestrze, na dużych instrumentach (puzon, bas, czynele) był takim zdolnym samoukiem. Odkąd przeszedł wylew, lekarz Mu zabronił takiego wysiłku. Nie lubi siedzieć w domu i być sam.
-"Już się stęsknił za domem, te 10 dni w tym szpitalu żem się wyleżał, aż mnie boooki bolą! Teraz sobie w piecu rozpalę, tak wiesz powolutku stopniowo." ...
Trwała dyskusja przy niedzielnym obiedzie rodzinnym. Zjadł obiad i poszedł do siebie.
Zapomniał wziąć "studzieninę" tzw. zimne nóżki lub galareta zrobione przez mamę, poszłam Mu zanieść.
A tam widok: Dziadek siedzi z kolegą na dworze, kanapeczki porobione, na stole 2 kieliszki i "ćwiartka". Świętuje powrót do domu... ;)
"Przyniosłam Ci galaretę" - mówię i uśmiechnęłam się na ten imprezowy widok.
-"Tylko mamie nie mów, że my tu sobie drinkujemy, bo będzie krzyczeć na mnie. Wiesz, bo ja nie mogę przy tych lekach nic wypić."
-"Dobrze, nie powiem"
-"Nic jej nie mów"
"No dobrze."
Wracam do domu. Uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy.
Mama - detektyw: "no i jak? Dziadek się cieszył?, bo ja to specjalnie dla Niego tę galaretę zrobiłam, bo lubi."
-Tak, tak zadowolonyy!."
-"A co robi?"
-"Z panem Bronkiem siedział na dworze, kanapeczki na stole, wspominali coś o Wschodzie jak zwykle. Powitanie sobie zrobili."
-A emerytka była?
-"Hmm jaka emerytka?" Próbuje udawać, że nie wiem o co chodzi.
-No ćwiartka.
Zaczęłam coś bardzo pilnie szukać w lodówce, myślałam, że się obejdzie.
-I co, pewnie Ci powiedział, żebyś mi nie mówiła.
Milczę wyciągając ser z lodówki, uśmiechając się z przekąsem.
-No to jak z tą emerytką? Mama nie daje za wygraną.
-"Oj mamo, no co Ci mam powiedzieć, skoro mi dziadek zakazał mówić"?
- Mama wybuchnęła śmiechem.
To tak dla rozrywki :)
aptekareczka
-"2 razy dziennie zastrzyki do brzucha, i tony tabletek ja brał, ty wiesz? Ja już mam dość i 6 kilo schudl."
Zdawał mi relacje szczegółowo. Ma 83 lata, szczyci się poczuciem humoru i żywotnością. Elegancki, wyprostowany, ogolony. Koszula z krawatem w niedzielę obowiązkowa, spodnie eleganckie, buciki na glanc wypastowane. Wieku po Nim nie widać.
Żona Mu zmarła dawno ale ani myśli o innej kobiecie. Na moje pytania, czy Go kiedyś nie korciło jeszcze z jakąś panią się spotykać, odparł: "Mnie Marysia zakazała się z inną wiązać, ja się tego trzymam. Daj spokój, po co mi obce kobiety?"
Don Remigio ma swoje proste zasady i się ich trzyma. Chociaż kobietom się podobał bardzo. Niejedna próbowała Go poderwać.
Urodził się na Kresach i specyficznie wymawia takie "lwowskie Ł". Bardzo towarzyski, to w karty z kumplami zagra, to jakąś mini męsko-starszawą prywatkę u siebie urządzi. Z każdym zagada, pożartuje, bardzo lubi jazdę na rowerze, kiedyś grał w orkiestrze, na dużych instrumentach (puzon, bas, czynele) był takim zdolnym samoukiem. Odkąd przeszedł wylew, lekarz Mu zabronił takiego wysiłku. Nie lubi siedzieć w domu i być sam.
-"Już się stęsknił za domem, te 10 dni w tym szpitalu żem się wyleżał, aż mnie boooki bolą! Teraz sobie w piecu rozpalę, tak wiesz powolutku stopniowo." ...
Trwała dyskusja przy niedzielnym obiedzie rodzinnym. Zjadł obiad i poszedł do siebie.
Zapomniał wziąć "studzieninę" tzw. zimne nóżki lub galareta zrobione przez mamę, poszłam Mu zanieść.
A tam widok: Dziadek siedzi z kolegą na dworze, kanapeczki porobione, na stole 2 kieliszki i "ćwiartka". Świętuje powrót do domu... ;)
"Przyniosłam Ci galaretę" - mówię i uśmiechnęłam się na ten imprezowy widok.
-"Tylko mamie nie mów, że my tu sobie drinkujemy, bo będzie krzyczeć na mnie. Wiesz, bo ja nie mogę przy tych lekach nic wypić."
-"Dobrze, nie powiem"
-"Nic jej nie mów"
"No dobrze."
Wracam do domu. Uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy.
Mama - detektyw: "no i jak? Dziadek się cieszył?, bo ja to specjalnie dla Niego tę galaretę zrobiłam, bo lubi."
-Tak, tak zadowolonyy!."
-"A co robi?"
-"Z panem Bronkiem siedział na dworze, kanapeczki na stole, wspominali coś o Wschodzie jak zwykle. Powitanie sobie zrobili."
-A emerytka była?
-"Hmm jaka emerytka?" Próbuje udawać, że nie wiem o co chodzi.
-No ćwiartka.
Zaczęłam coś bardzo pilnie szukać w lodówce, myślałam, że się obejdzie.
-I co, pewnie Ci powiedział, żebyś mi nie mówiła.
Milczę wyciągając ser z lodówki, uśmiechając się z przekąsem.
-No to jak z tą emerytką? Mama nie daje za wygraną.
-"Oj mamo, no co Ci mam powiedzieć, skoro mi dziadek zakazał mówić"?
- Mama wybuchnęła śmiechem.
To tak dla rozrywki :)
aptekareczka
Komentarze
Prześlij komentarz