Wjazd na autostradę. Podjechałam za daleko maszyny biletowej, otwieram szybkę, na oko widać, że zdecydowanie za daleko, a że rączki ciut za krótkie, Oki no cóż zda…. - Jakżeś kur… zajechała!! Głupa piz… no, jak kur…!!! Słyszę za sobą, a w lusterku widzę „sympatycznego” - coś a’ la James Dean, przystojnego blondyna w wozie dostawczym o fantastycznie brzmiącym, donośnym głosie. No, jakby ze mną w aucie siedział tak się darł. Myślę : "spadaj pacanie". Odpięłam pasy. Otworzyłam drzwi, nie będę się chamem przejmować, wystawiłam jedną nóżkę, potem drugą, hops nacisnęłam guziczek, bilecik wyjechał. Wyciągnęłam bilecik, wsiadłam do auta, zapięłam pasy i jazda. - Jedź, kur... jedź, jedź!!!Jedź, jedź …- Koleś mi krzyczy uprzejmie na do widzenia. Mało mu piana z pyska nie wycieknie. Wjeżdżam na autostradę z pasa zanikającego, auta pędzą, patrzę w lusterka. I jak mi klakson w ucho nie wpadanie znienacka. I trąbi i trąbi, " co się dzieje?"...
Porady o zdrowiu, zielarstwie, medycynie naturalnej.