Uwielbiam rogale. Drożdżowe, maślane, z ciasta francuskiego, croissonty, nadziewane i bez nadzienia. Kiedyś Ktoś mi niemal co drugi dzień do byłej pracy donosił rogale na drugie śniadanie :). Do kawy lub herbaty idealne, wprawdzie to niedietetyczne i ciut kaloryczne ale cóż - smaczne. W nowej pracy zaangażowałam w to Dżordża, w sumie to sam się niechcący zaangażował. Gdy kiedyś miał wyjść do miasta rozmienić pieniądze nieopatrznie zapytał czy mi coś po drodze nie przynieść "prywatnie" - jak to ujął. "No jakbyś znalazł gdzieś rogala to chętnie". I przyniósł całą torebkę nadziewanych. I się zaczęło, teraz sobie podjadamy od czasu do czasu. I zapoczątkowałam nałóg pierwszy. W zeszłym tygodniu Dżordż dostał polecenie od szefa, żeby mu kupił rogale, bo zapomniał śniadania. A ostatnio, wychodzi szef, ręce w kieszeni, przeszedł raz, rozglądnął się po ladzie, zawrócił i do Dżordża: - emm po drobne nie idziesz? - No mogę pójść. - To może coś do kawy czy tam herbat...
Porady o zdrowiu, zielarstwie, medycynie naturalnej.