I czeka mnie rozmowa o umowę o pracę.
Pierwsze dni za mną.
Dojeżdżam do pobliskiego miasteczka.
Koleżanka jest na urlopie macierzyńskim i na ten czas będę ją zastępować.
Kiedyś pracowałyśmy razem, mało tego, odbywała w mojej - byłej już aptece staż, to było gdzieś z 7 lat temu. Można powiedzieć, że pomagałam jej wtedy wkroczyć w zawód. Zżyłyśmy się i zaprzyjaźniły, bardzo ją polubiłam. I mimo tego, że Aga odeszła do innej pracy, do dziś się przyjaźnimy i utrzymujemy kontakty.
A teraz, jak się okazało, przez przypadek ( choć ja twierdzę, że nic się nie dzieje przypadkiem) pracuję chwilowo za Nią. Dziwne to ale życie faktycznie zatacza kręgi...:).
Kiedyś pracowałyśmy razem, mało tego, odbywała w mojej - byłej już aptece staż, to było gdzieś z 7 lat temu. Można powiedzieć, że pomagałam jej wtedy wkroczyć w zawód. Zżyłyśmy się i zaprzyjaźniły, bardzo ją polubiłam. I mimo tego, że Aga odeszła do innej pracy, do dziś się przyjaźnimy i utrzymujemy kontakty.
A teraz, jak się okazało, przez przypadek ( choć ja twierdzę, że nic się nie dzieje przypadkiem) pracuję chwilowo za Nią. Dziwne to ale życie faktycznie zatacza kręgi...:).
Taaak, nowe miejsce, inne miasto, inna okolica i całkiem Inni ludzie.
Zmiana otoczenia jest mi baardzo potrzebna.
Miejsce pracy.
Małe miasteczko, połowa ludności to Polacy, druga połowa to ludzie z niemieckim lub śląskim pochodzeniem. Specyficzna miejscowość.
Ale doświadczenie ciekawe.
Małe miasteczko, połowa ludności to Polacy, druga połowa to ludzie z niemieckim lub śląskim pochodzeniem. Specyficzna miejscowość.
Ale doświadczenie ciekawe.
Pacjenci.
Ludzie skromni, hardzi, pracowici, mają poczucie humoru, ale nie są wylewni. Zaczynają godoć, kiedy się ciut oswoją, za to bardzo rodzinni, dbający o swojskość, patrioci lokalni. Wiedzą wszystko, co u kogo się dzieje ale nie na zasadzie plotkowania - tyle z ciekawości o swej miejscowości i swojakach.
Ludzie skromni, hardzi, pracowici, mają poczucie humoru, ale nie są wylewni. Zaczynają godoć, kiedy się ciut oswoją, za to bardzo rodzinni, dbający o swojskość, patrioci lokalni. Wiedzą wszystko, co u kogo się dzieje ale nie na zasadzie plotkowania - tyle z ciekawości o swej miejscowości i swojakach.
Już po paru dniach, niemal wszyscy wiedzieli: skąd jestem, kto jestem. A, że zastępuję ich Agnyszkę, to wydawać by się mogło, wiedzieli już chyba przede mną... Będą się powoooli przyzwyczajać ale już kilka razy usłyszałam, że "też jestem uśmiechnięta i sympatyczna. A jeszcze niedługo to zacznę po ślołsku godoć, jeruna!"
Szef.
Niewysoki facet, trochę wyższy ode mnie, małomówny, niezaczepiony rzadko się odezwie a już na pewnoo mało towarzysko. Sprawy zawodowe omawia krótkimi zdaniami, najczęściej idąc, nie patrząc na rozmówcę a najmniej w oczy. Najlepiej to w ogóle się Go nie dopytywać za dużo - tylko robić swoje.
I taki orzeszek :).
Jest też i pomoc apteczna - to Dżordż. I to jest dopiero postać! :)I taki orzeszek :).
Wniosek.
Jak przez 10 lat pracowałam w 1 - słownie JEDNEJ aptece (pomijając parę dyżurów w obcej) - tak teraz zmieniam apteki jak rękawiczki. Już od stycznia zdążyłam być w dwóch.
Ten nowy szef to świetne poczucie humoru !
OdpowiedzUsuńW a dodatku lubi dobre kino.
Trzeba go oswoić.
Powodzenia i czekam na opowieści niemieckiej treści
Szef to zawsze szef, jaki by nie był prywatnie... :)
Usuń